jak niemoge pomoc sobie, to choc innym tu...
Komentarze: 0
sylwester.... wole nie pamietac tego co robilam, a robilam duzo... wypilysmy sporo, potem poszlysmy na imprezke, potem na druga... i wszystko bylo by oki gdyby nie zgon o 12... ledwo co mnie docucily, bylam polprzytomna... wyszlysmy na dwor, sklelam polowe ludzi i naokladalam jakiegos kolesia torebka... potem impreza przeniosla sie do mnie, a ja spalam... kiedy sie obudzilam w domu bylo juz cicho, wysprzatane, i tylko on byl przy mnie bartek... mial 2 browary wypilam jednego... poczym zacza sie do mnie dobierac, ale on ma dzewczyne edyte, ktora dobrze znam, zbluzgalam go, przepraszal, po czym wygonilam go z domu...
a dzis o 5 rano znów przyszedl, tym razem najebany... byla noc wiec spalam, tylko ojciec mu drzwi otworzyl, nakrzyczal... i bartek poszedl.... niewiem co mam dalej robic, jak sie zachowac... nieodzywac sie? wyzwac go od najgorszych... zawsze bylam z tego dumna ze mam takiego kumpla, ktory wszystkim moze nawpierdalac, ktorego boja sie 20-sto letni kolesie... ktoremu pomoglam jak siedzial caly zakrwawiony, zalany w 3dupy... jest mi przykro ;(( i po raz pierwszy niewiem co zrobic, co napisac... pojde dzis do piotrka o wszsytkim mu opowiem, on zawsze byl moim przyjacielem, zawsze tez nim bedzie, wiem ze moge na nim polegac... dziekuje Ci Boze ze mam takich przyjaciol, ze ich wogole mam
i niechce plakac wiecej juz, Boze prosze Cie uczyn mnie bym z kamienia byla....
Dodaj komentarz